
[fb_button]
Wraz z Żoną, lubimy oglądać różnego rodzaju programy kulinarne. Zwłaszcza te, w których formuła programu pozwala na elementy show, dramatu i „innych tragedii”. Jednym z nich jest „MasterChef”. Program ma swoje wzloty i upadki, nie stroni od wpadek, ale… to co zobaczyłem w ostatnim odcinku było MEGA SŁABE.
Tytułem wstępu: Program lubię, oglądam i będę oglądał. Mimo wszystko, o pewnych zachowaniach powinno się dyskutować.
Dla tych, którzy z jakiegoś powodu „MasterChefa” nigdy nie widzieli (ci co znają, mogą przejść do akapitu niżej): wszystko zaczyna się od precastingu, później pora na casting (dania ocenia: Magda Gessler, Michel Moran i Anna Starmach). Jeśli wszystko jest ok, jury wręcza danej osobie „fartucha”. Jednak aby zostać w programie, „fartucha” trzeba obronić w konkurencji, która ostatecznie ma wyłonić finałową czternastkę. Następnie uczestnicy podzieleni są na dwie grupy: czerwonych i niebieskich, lepsza grupa jest bezpieczna, gorsza trafia do dogrywki, czasami ktoś dostaje immunitet, a wybrane (najsłabsze) osoby walczą w dogrywce, by „fartucha” nie oddać. Suma summarum, każdy chce przejść dalej i zostać polskim MasterChefem. Zwłaszcza, że do wygrania, oprócz tytułu Masterchefa są także 100 000 zł oraz autorska książka kucharska.
Ok. Wszyscy już wiemy, jak mniej więcej wygląda program. No to co mnie tak zbulwersowało? Po kolei.
Mniej więcej w połowie odcinka poznaliśmy drużynę, która lepiej poradziła sobie z zadaniem. Okazało się, że cały ten team jest „bezpieczny”. Zaraz po tym, została wywołana drużyna przegrana. No i się zaczęło:
Michel: „Jedną osobę z was uratujemy dzisiaj. Kasia kogo chciałabyś uratować? Może to być każdy, nawet ty…„
Warto tutaj zaznaczyć dwie rzeczy:
1. Kasia była kapitanem drużyny.
2. Michel kilka razy powtarzał, że Kasia może wybrać także siebie.
Kasia: „Jeśli dzisiaj miałabym wskazać jedną osobę, która będzie bezpieczna, chciałabym żebym to była ja„
CISZA. Niewdzięczna CISZA.
Gdzieś w tle jęk zawodu…
No i pojawiły się komentarze uczestników:
„Kaśka ma jednak tupet”
„no było to nietaktowne wg mnie”
„to nie było słabe, to było chujowe”
„mi się bardzo przykro zrobiło, bo się zawiodłam na niej, jako na człowieku”
Ale, że jak? Dziewczyna jest w słabszej drużynie, ma możliwość uratowania siebie, to nie powinna tego zrobić, bo co? Bo w telewizji lepiej wygląda, jak pokazujemy, jacy to jesteśmy dobroduszni?
Bo zawsze musimy stawiać innych ponad nami? Jakie to głupie…
Nie zrozumcie mnie źle. Nie potępiam ludzi, którzy na miejscu Kasi powiedzieliby coś w stylu: „ja byłem/am kapitanem chcę aby bezpieczny był/a…” Ale nie można też potępiać kogoś, za to że w końcu, podkreślam, w końcu, miał odwagę wybrać siebie, a nie innych. Zawsze ktoś z możliwością „uratowania jednej osoby” wybierał kogoś innego.
Czemu? Bo to jest honorowe, miłe sympatyczne, bo kapitan schodzi ostatni ze statku. Ok. Niech będzie. Pamiętajcie tylko, że to nie „kapitan statku” a osoba, która bierze udział w konkursie i chce go wygrać. Osoba ta nie podkłada nikomu świni, tylko korzysta z opcji, która gwarantuje jej bezpieczeństwo. Ot cała filozofia.
Skoro mam możliwość uratowania siebie, to chyba do jasnej cholery mam prawo z tego skorzystać… Ciekaw jestem jednej rzeczy. Jaka byłaby odpowiedź, wszystkich tych, którzy tak głośno szczekali, gdyby pytanie było nieco inne i brzmiało: „Kto wg ciebie w tej chwili powinien dostać 100 000 zł?”
Możliwe, że część chciałaby, żeby wygrał ktoś inny. Możliwe, że sporo osób cechuje dobroduszność, a może po prostu to telewizja ma takie specjalne moce, które zmieniają człowieka? Nie wiem. Biorąc pod uwagę jak ludzie reagują na hasło „darmowy hamburger” śmiem wątpić.
Jeszcze trochę i niegrzeczne będzie powiedzenie, że chce się wygrać konkurs/program, w którym bierze się udział.
Można sobie mówić: ja jestem tu dla „funu”, przygody, możliwości nauki… ale wydaje mi się, że każda osoba, która jest w programie chce wygrać. TO JEST LOGICZNE.
No i tak też tłumaczyła się Kasia.
„nie chcę, by moja przygoda skończyła się teraz”
Co odpowiedział Michel?
„ale myślisz, że reszta załogi na to nie zasługuje? tylko ty zasługujesz na to by zostać?”
….
Kiedy ona tak powiedziała? To co, jakby uratowała osobę „a”, to osoby „b”, „c” i „d” miałyby myśleć: ahaaa, to my nie zasługujemy na to by zostać w programie, a osoba „a” już tak? Wkurza mnie to jak bardzo każdy w telewizji chce pokazać, że trzeba być miłosiernym i zawsze pomagać innym, nawet kosztem własnego dobra. To tak nie działa!
Oczywiście na czym skupili się pozostali?
„my dla niej jako parobki zapierdzielaliśmy i co wyszło?”
Tak…, bo w programie też jesteś dla Kasi… a gdybyś wygrał, oddałbyś nagrodę innemu uczestnikowi.
Jak to się zakończyło?
Michel: „Kasia, ty nie będziesz decydować o tym kto będzie uratowany…„
Jurorzy sami wybrali „bezpieczną osobę”.
Oczywiście mają takie prawo, ale po co ta cała szopka? Warto dodać jeszcze, że Kasia w dogrywce pokazała klasę. Warto zaznaczyć, że zrobiła coś czego nie udało się jeszcze, żadnemu innemu uczestnikowi w polskiej edycji. I co? I cisza. Bo przecież miała czelność, aby samą siebie uratować. Jurorzy też nie zareagowali, bo i po co…
PS. 1 Nawet, gdyby cała akcja okazała się wyreżyserowana, to puenta jest identyczna…
PS.2 Celowo nie odpowiedziałem na pytanie zadane w temacie.
[fb_button]