
[fb_button]
Telemarketerzy. Zdaniem wielu, obok Świadków Jehowy, jedna z najbardziej irytujących grup ludzi w Polsce. Słusznie czy nie, to już kwestia interpretacji. Niemniej jednak, gdy słyszymy „uprzejmie informuję, że rozmowa jest rejestrowana” wiemy, że coś będzie na rzeczy. Mimo wszystko, telemarketing ma i będzie miał się dobrze. Ale dziś o czymś innym. Mianowicie o tym, czego nauczyła mnie praca w tak niewdzięcznej i znienawidzonej przez większość branży.
Tekst piszę w oparciu o swoje doświadczenie. Możliwe, że w firmach, w których mieliście przyjemność/ nieprzyjemność pracować, było inaczej. Dlatego też w Waszym przypadku tzw. wartość dodana mogła być inna. Ale spokojnie, na pewno jakaś była : ) Jeśli nigdy nie pracowaliście w telemarketingu i nie macie zamiaru tego robić, też dobrze. W tych kilku punktach udowodnię, że każde doświadczenie, a zwłaszcza doświadczenie zawodowe, wnosi coś do życia. Ba, nawet jeśli wydaje Ci się, że codziennie w pracy robisz to samo, wpadasz w rutynę, wręcz działasz jak „automat”, możesz coś z tego „wynieść”. I nie chodzi mi o długopisy firmowe :P. W każdym bądź razie na pewno rozwiniesz umiejętności, które już posiadasz. Naprawdę.
Jako telemarketer pracowałem przez pół roku. Po sześciu miesiącach znalazłem lepszą pracę. Dlaczego telemarketing? Potrzebowałem pieniędzy… na już. Poza tym wiedziałem o tym, że „mam gadane” i przy okazji postanowiłem się sprawdzić. Z zatrudnieniem na stanowisko telemarketera nie ma większego problemu, zwłaszcza jeśli jest się studentem. Stąd też z miejsca przyjąłem się do jednej z firm, która zajmowała się sprzedażą usług bardzo dobrze znanej sieci komórkowej w Polsce. Trafiłem do grupy „największych hardcorów” tj. naszym zadaniem było „odbijanie” klientów z konkurencji i nakłonienie ich na nowy abonament. Żeby nie było za łatwo, klienci którzy korzystali z telefonu na kartę nie mogli przenieść swojego numeru. Łatwo nie było, zwłaszcza, że dzwoniliśmy non stop. System wybierał numery telefonów automatycznie i losowo. Pracowaliśmy po 7 godzin dziennie, z czego „na słuchawce” 6 i pół (była półgodzinna przerwa). Zatem skoro tak narzekam, to co zawdzięczam pracy w telemarketingu?
1. Sumienność i systematyczność.
Bardzo ważne cechy. Jeśli chcesz być w czymś dobry, musisz być sumienny i robić coś systematycznie. W przeciwnym przypadku, za cokolwiek byś się nie wziął nie osiągniesz sukcesu. Nieważne czy masz zamiar pracować na dobrym stanowisku czy otworzyć coś swojego, jeśli nie wywiązujesz się ze swoich obowiązków, nie licz na owocne efekty. Przykład? Do pracy trzeba było przyjechać (wow), no i rozmawiać z klientami, często mocno nabuzowanymi. I tak codziennie, od poniedziałku do piątku. Tak jak już wspominałem, numery były wybierane automatycznie, zatem nie miałem czasu na „opierniczanie się” czy też „udawanie, że pracuję”. Oczywiście z początku było to swego rodzaju zmuszanie się do rozmów z potencjalnym klientem, ale z biegiem czasu dało konkretne efekty. Zauważcie, że nawet początkujący bloger, który chce się wziąć za blogowanie na poważnie musi być sumienny i systematyczny. Jeśli nie czuje „trybika” do pisania codziennego, musi się najpierw zmusić. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało.

Nie myli się tylko ten, który nic nie robi.
2. Sztuka negocjacji.
Jest to umiejętność, która przydaje się na każdej płaszczyźnie życia. Oczywiście jest to sztuka, którą stale się rozwija, bo nie ma czegoś takiego jak maksimum możliwości w kwestii negocjacji. Niemniej jednak, praktyka czyni mistrza. A w tym przypadku daje możliwość rozpoczęcia drogi ku samodoskonaleniu. Można myśleć, że „ma się gadane”. Jednak to tylko teoria. Weź telefon, wykręć numer, rozpocznij rozmowę i tak przez kilka godzin. Pracując w telemarketingu, czy chciałem czy nie, dzwonić musiałem. Ten czas teoretycznie można było wykorzystać na „gadanie o niczym”, niemniej jednak rozmowy były rejestrowane. Ktoś nad tym wszystkim czuwał i wystawiał nam oceny. Zatem przede wszystkim dzwonisz, mówisz, raz tak, raz inaczej. Jeśli przy tym wszystkim, chcesz się uczyć i potrafisz wyciągać wnioski, czegoś się nauczysz. W ostateczności będziesz powtarzać te same błędy.

Początki bywają trudne…
3. Analiza swoich działań i zwracanie uwagi na szczegóły.
Wiąże się poniekąd z końcówką drugiego punktu. Szczerze, zostało mi to dziś, bo zawsze zastanawiam się: czy coś mogłem zrobić lepiej, czy mogłem to powiedzieć w inny sposób, co by się zmieniło gdybym użył innego sformułowania. To coś w rodzaju gdybania, ale bardzo konkretnego. Nie było to wymagane, ale przyszło mi samo z siebie.

Hmm, co robię nie tak??
4. Pozytywne myślenie i wiara we własne „ja”.
Oczywiście nie chodzi o to by widzieć świat przez różowe okulary. Ale jak zapewne wiecie, wszystko zaczyna się od Waszego nastawienia. Sami przyznacie, że jeśli coś Wam się udaje, nakręcacie się pozytywnie, co powoduje dalsze efekty. Dostajecie pochwałę od Szefa, pracujecie jeszcze bardziej efektywnie, by w końcu otrzymać premię. Albo, wyróżniacie się na lekcji, dostajecie pochwałę, częściej bierzecie udział w dyskusji, otrzymujecie „plusika”, czy też piątkę z aktywności. Podobnie jest ze sprzedażą, jakąkolwiek. Działa to też w drugą stronę. Praca w telemarketingu wzmocniła we mnie myślenie „miej wyjebane a będzie Ci dane”. Oczywiście nie na wszystko. Ale po prostu trzeba mieć wyjebane na ludzi, którzy coś tam pomarudzili, nawrzeszczeli, poprzeklinali, ot co. Koniec rozmowy, następny numer, telefon. I zaczyna się nowa gra.

Jesteś zwycięzcą!
5. Kreatywność
Mówi się, że kreatywnym człowiekiem trzeba się urodzić. Nie jest to do końca prawda. Jest to cecha, którą można nabyć z czasem (jak każdą inną). Zwłaszcza, jeśli robicie coś sumiennie i systematycznie. Nawet jeśli jesteście leniwi (tak naprawdę większość z nas jest leniwa), to możecie być kreatywni. Swego czasu Bill Gates powiedział coś w stylu „skomplikowaną pracę wolę zlecić osobom leniwym, bo to one wykonają ją w najprostszy sposób„. Rozmowy z klientami, chęć zarobienia większych pieniędzy, czy też po prostu „odhaczenia sprzedaży” powoduje, że zaczyna się… myśleć w kreatywny sposób. Niestety mój ówczesny pracodawca nie lubił kreatywności, podkreślając, że za każdym razem rozmowa powinna mieć określony schemat wypowiedzi. Bzdura. Niech żyje kreatywność!

Pamiętaj. Zawsze jest jakiś sposób.
Wbrew pozorom, nie zachęcam Was do pracy w telemarketingu. To w większości przypadków żmudna i nudna praca, często też zorientowana na wyzysk pracowników. Nie jest to praca dla każdego (a, która jest?). Oczywiście znajdziecie wiele ciekawszych stanowisk, nawet na początek. Ja potraktowałem to jako coś przejściowego, na już. Niemniej jednak, była to „przygoda”, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że niezależnie od tego co robisz, możesz być w tym coraz lepszy i przy okazji nauczyć się czegoś nowego, co Ci się w życiu przyda. Pamiętajcie, że od czegoś trzeba zacząć. A praca na słuchawce może Wam otworzyć drogę do czegoś znacznie lepszego lub też rozwinie w Was umiejętności, które przydadzą się do otwarcia własnego biznesu. Dzisiaj, większość spraw załatwia się przez telefon, czy też Internet. Jeśli zaprzyjaźnicie się ze słuchawką, to już w tym aspekcie będziecie na lepszej pozycji. Pamiętajcie, że to od Was zależy co wyniesiecie z pracy, którą wykonujecie.
Jakie są Wasze przygody z telemarketingiem? Ktoś pracował na słuchawce, ma taki zamiar, lub nigdy w życiu nie chciałby się podjąć takiej pracy? A może, podobnie jak ja, możecie się czymś podzielić? Komentarze są Wasze. Wiecie co z nimi zrobić!
[fb_button]