Zrobiliśmy rezerwację na kolejny "Restaurant Week". Gdzie tym razem nas poniesie? Dowiecie się już wkrótce. Tymczasem, przypominamy sobie jak było u Przewoźnika w Tychach. W restauracji byliśmy w październiku 2015.
Czym jest Restaurant Week? Festiwalem restauracyjnym, gdzie za 39 złotych można spróbować trzech dań proponowanych przez daną restaurację, która bierze udział w imprezie. Ostatnio pisaliśmy o katowickiej Synergii – koniecznie sprawdźcie. Dziś jednak Tychy i restauracja „U Przewoźnika”.
W całym budynku, oprócz restauracji, znajdują się również: bilard, kręgle, squash, dom przyjęć, piekarnia i cukiernia. Wow.
My byliśmy tylko w restauracji.
Do wyboru były dwa rodzaje menu. Spróbowaliśmy obu.
No. To teraz już będzie samo papu, ale wcześniej jeszcze woda… bo pić też coś trzeba.
Restauracja staropolskim zwyczajem wita swych gości chlebem i…. oliwą z pesto (bardzo smacznym swoją drogą, Żona „wyczyściła” również Mężowy talerzyk).
Krystian: Żeby nie było, też sobie spróbowałem… i też mi smakowało.
Warto również wspomnieć, że w tyskim lokalu chleb pieczony jest na miejscu. Duży plus, dzięki temu w restauracji od samego wejścia pachnie świeżo upieczonym chlebkiem.
Zaraz po tym przyszła pora na coś ciepłego.
Zupy smakowały „po domowemu”. Nie można do nich się przyczepić. Czego niestety nie można powiedzieć o jednym z głównych dań. Mianowicie o króliku, który był… totalnym nieporozumieniem. Mięso było twarde, zimne i jakby niedogotowane. Trzeba było naprawdę mocno się namęczyć, żeby czegokolwiek spróbować. Wymienić na innego królika nie dało rady, gdyż… króliki „wyszły”. Para siedząca obok nas pomimo rezerwacji, królika nie otrzymała. W sumie to i dobrze dla nich.
Drugim głównym daniem były żeberka duszone w kapuście. Dobre. Aczkolwiek najlepsze żeberka jedliśmy w Pradze.
Desery przeniosły nas w zupełnie inne klimaty. Byliście kiedyś u (jakiejś) ciotki na imieninach? Na pewno tak, więc wiecie o co nam chodzi. W skrócie, zjadliwe, ale nie zrobiło na nas żadnego wrażenia.
Na szczęście kawa była bardzo ok. Warto zaznaczyć, że w niskiej cenie można dostać jej naprawdę dużo.
Na koniec do rachunku dostaliśmy czekoladowe ciasteczka domowej roboty. Bardzo miły upominek. W dodatku bardzo smaczny
To było dosyć dziwne wyjście. Z jednej strony bardzo miła i profesjonalna obsługa, z drugiej zaś nie wszystko smakowało tak jak powinno. Strasznie zawiódł nas królik. Poczęstunek, upominek i kawa ok, ale no nie szliśmy do restauracji z myślą o gratisach i pysznej kawie. Czy wrócimy do Przewoźnika? Na pewno nie w najbliższym czasie.
PS. Koty postanowiły wypatrzeć dla nas dobrego królika. No chyba, że wy znacie jakieś miejsce gdzie dobrze go podają? Chętnie się dowiemy