[fb_button]
Gdy jeszcze chodziłem do szkoły, „Makbet” był w tzw. kanonie lektur obowiązkowych. Oczywiście nie będzie żadną tajemnicą, że należałem do tej większości, która przeczytała… streszczenie. Usprawiedliwieniem niech będzie fakt, że to tragedia. A jak wiecie, albo nie, dzieła tego typu są bardzo specyficzne, napisane trudnym, archaicznym językiem… no i w ogóle niezrozumiałe dla nastolatków.
Ale dziś nie o tym. Dziś o filmowej adaptacji dzieła Shakespeare’a.
1. Najważniejsze!
Trailer do tego filmu to oszust. Na zwiastunie zobaczycie walkę, mocne dialogi i więcej walki. Gdybym miał porównywać do czegoś, to byłby to taki Makbetowski „Braveheart”. Tymczasem, to nie jest produkcja tego typu. W ogóle.
2. Ale czy to źle?
Nie. Wręcz przeciwnie… Jednak po prostu nastawiłem się na zupełnie inny seans. W ówczesny dzień potrzebowałem AKCJI, a nie wysiłku umysłowego. Zwłaszcza, że byłem mega zmęczony po mega ciężkim tygodniu… a tu przyszło się zmierzyć z „dosłowną” wręcz adaptacją, bądź co bądź, niezbyt prostej w odbiorze tragedii.
3. Byłem w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie.
Gdyby nie oszust trailer i ciężki tydzień, miałbym zupełnie inne nastawienie do tego filmu. Wiedziałbym, że to obraz, w którym trochę trzeba pomyśleć i być wy-po-czę-tym… Dlatego drogi czytelniku zapamiętaj. Jeśli chcesz oglądać „Makbeta”, bądź pewien, że Twój mózg jest wypoczęty. Wtedy film ci się za to odwdzięczy, w przeciwnym razie, wynudzisz się w cholerę.
Pewnie myślisz, że to takie tłumaczenie z mojej strony… Nie wierzysz mi? Zapytaj mojej Żony, to potwierdzi moje alibi.
4. Mega zdjęcia i świetna gra aktorska.
Każda scena, pod względem wizualnym jest przemyślana i przede wszystkim robi wrażenie. Gra aktorska? Mistrzostwo świata. Marion Cotillard jako Lady Makbet to „wiedźma” jakich mało. Chyba tylko Eva Green w takiej roli mogłaby z nią konkurować. Michael Fassbender – perfect. Zwłaszcza, gdy zaczyna mu już „odbijać”. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na Seana Harrisa (możecie kojarzyć go z serialu „Rodzina Borgiów”), który jest wręcz stworzony do ról tego typu.
5. Nie do końca dobrze zaplanowany „timingowo”.
Jest wiele scen, w których po prostu nie wiesz o co chodzi ( i wcale nie piję tutaj do dialogów – bo one, owszem są hmm trudne w zrozumieniu, ale to tylko zaleta). Przykładowo, umiera znacząca postać. Czemu? Jeśli nie znasz oryginału, to się możesz tylko domyślać, albo nie. Inny przykład? Proszę bardzo. Szaleństwo Makbeta przyszło „tak po prostu” – „bo tak”. Sporo jest tego typu niedomówień. Szkoda. Mimo to…
6. Jestem przekonany, że „Makbet” zgarnie Oscara.
Za co? Się okaże.
[fb_button]
Pingback: INSTAnt - grudzień 2015 / Pędzel & Katana