
Zawsze, gdy wydaje mi się, że „na dziś tematu nima„, z pomocą przychodzą mi… ludzie. Ale jak to? SRAK. A no normalnie. Wsiadam do busa i… DOWIADUJĘ SIĘ RÓŻNYCH CIEKAWYCH RZECZY. To się po prostu dzieje.
Jechaliśmy autobusem do Katowic, ale myślami byliśmy już w Krakowie. Tego dnia wszyscy byli bardzo gadatliwi, co mnie niezmiernie ucieszyło. Bo to oznaczało jedno. Kolejną, ciekawą historię. Skupiłem się mocno i słuchałem co tam, kto ma do powiedzenia.
Wśród wielu pasażerów, jechało też dwóch młodych chłopaków. „Wracali do dom po szychcie”.
Nagle ktoś ich zaczepił i zapytał:
– „Eksjizmi łot langłicz?„
Chłopaki nie skumali, że ktoś, coś od nich chce, więc kontynuowali rozmowę.
– „Ej, chłopaki skąd jesteście?”
– „Yyy no, stąd” (nieco zdziwieni)
– „A po jakiemu mówicie?”
– „Noo po ślonsku„
Jak tylko usłyszałem „A po jakiemu mówicie”, wiedziałem, że to będzie „dobre”.
– „A to wy tylko po śląsku mówicie? Nie potraficie po innemu?”
– „Nie no, tak se godomy.”
– „A bo ja myślałem, że wy z dawnej Jugosławii…„
Łotafak, skąd on to wziął to ja nie wiem.
– „Nie no z szychty wracamy.”
– „Ja wróciłem z Belgii, bo chcę walczyć o Polskę!”
– „E to tak naprawdę to z Syrii przyjechaliśmy.„
3 minuty później…
Ten sam koleś do babki obok.
„Przepraszam bardzo, pani jest z Gruzji?„
Długo zastanawiałem się skąd mu się to wzięło, o co mu chodziło… i nie wiem. Serio.
Cóż, Katowice rządzą!
28