
Byliśmy na "Łotrze Jeden"... XD Tak, podobnie jak większość z Was, dalej heheszkujemy z tej nazwy. Ale olać już ten podtytuł. Wiecie co jest ważne? Zdrowie! Tak, tak, ale oprócz tego? To, że "Łotr 1" broni się pod każdym względem. To naprawdę bardzo dobre 2 godziny z hakiem.
Jak ten czas szybko leci. Nie tak dawno jaraliśmy się „Przebudzeniem mocy” , a na naszym Instagramie królowały „Gwiezdne Wojny”:
Rok później… Jaramy się „Łotrem 1”, a na naszym Insta króluje „Star Wars” – hue hue hue!
Przypadek? Oczywiście, że nie! Jak na geekowskie małżeństwo przystało, jesteśmy fanami tego uniwersum. Co prawda nie zaliczamy się do grona jakichś „maniaków SW”, ale uważamy, że wizyta w kinie na nowym filmie z tej serii to wręcz nasz małżeński obowiązek!
Podobnie jak kupno Playstation 4 z wszystkimi filmami na bluray i grą „Star Wars Battlefront”.
1. Marsz do kina!
Jeśli jeszcze nie byliście…, to już! Przestańcie czytać ten tekst i marsz do kina! Ale, czy jest sens? Bo niektórym się nie podoba! Jest! Jeśli, ktoś od Was marudzi na „Łotra 1″… to usuńcie go ze znajomych, albo przestańcie obserwować! A tak całkiem serio…Nie słuchajcie tych maruderów, którzy narzekają, że niby niefajne, słabe i w ogóle pocięte. Owszem, momentami wydaje się, że do pełni szczęścia brakuje jeszcze z pół godziny materiału… zwłaszcza, że ma się wrażenie, iż bohaterowie pędzą z punkty A, do punktu B, a za chwilę są już na całkiem innej planecie… Niemniej jednak, nie jest to jakoś problematyczne i całościowo film ma tyle atutów, że wszystko broni się pod każdym względem.
2. Zróżnicowane postaci.
Na temat postaci z „Rogue One” na długo przed premierą powstało wiele różnych fanowskich teorii (np. tutaj macie filmik) Nie będziemy spoilerować, które z nich się sprawdziły, powiemy tylko tyle, że są naprawdę interesujące. Co ciekawe, nie przeszkadza, fakt że bohaterów widzimy po raz pierwszy, ba przez te dwie godziny naprawdę jesteśmy w stanie się z nimi „zżyć”.
3. Robociki.
4. Cięższy i bardziej poważny klimat.
„Rogue One” jest zdecydowanie bardziej poważnym obrazem, aniżeli produkcja sprzed roku. Czuć tu zarówno dramatyczny wydźwięk, zagrożenie, jak i powagę sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Oczywiście raz na jakiś czas ktoś zarzuci jakimś żarcikiem dla rozluźnienia atmosfery.
5. Mnóstwo "mrugnięć okiem".
Jeśli ktoś widział poprzednie części, wyłapie tutaj mnóstwo „easter eggów”. Co ciekawe, jeśli ktoś jakimś cudem nie zobaczył jeszcze „starej serii”, a chciałby udać się do kina na „Łotra”, to śmiało może to zrobić. Owszem pewne rzeczy mogą wydawać się niejasne, jednak film jest na tyle spójny i dobrze opowiedziany, że znajomość poprzednich części nie jest wymagana.
6. Muzyka.
Zauważyliśmy, że sporo osób twierdzi, że muzyka mogłaby być lepsza. Hmm, my odsłuchaliśmy całego albumu na Spotify i kilka utworów dodaliśmy do ulubionych.
Jeśli tak mają wyglądać spin offy „Star Wars” – to niech robią je co rok, przez wiele następnych lat. Pójdziemy w ciemno. Pomimo tego, że widać związek z główną serią, to „Łotr Jeden” idzie swoją własną ścieżką. Widać tutaj różnice względem tego co widzieliśmy dotychczas. Nawet na poziomie oprawy wizualnej, klimatu, czy nawet takich rzeczy jak brak napisów początkowych opowiadających historię tego, co się właściwie stało.
Jesteśmy zachwyceni i polecamy! Zwłaszcza, że jeszcze przed premierą co chwilę pojawiały się przecieki względem dogrywek, zmiany wizji itp. Mimo wszystko, na szczęście okazało się, że niczemu to nie zaszkodziło. Nie możemy doczekać się wydania blu-ray i kolejnych filmów z serii na dużym ekranie.