
„Głupi i głupszy” to jedna z lepszych komedii, które pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Gdy w 2003 roku próbowano odświeżyć markę… Cóż, wtedy coś nie wyszło. Myślałem sobie, pewnie przez to, że zabrakło „tych dwóch głupków”. No i teraz „te dwa głupki” pojawiły się w kontynuacji… Jak już przeczytaliście w tytule: jest żałośnie.
Tak. Zdaję sobie sprawę z tego, że komuś może się ten film podobać. I co? I nic. Przeżyję to, choć serce me krwawi. A tak serio to nie krwawi. Mimo wszystko, nie próbuj mnie do tej „produkcji” przekonywać… Tak. Wiem, że to komedia. Na moje nieszczęście i Wasze również, bardzo słaba.
1. Po stokroć wolę zobaczyć po raz setny część pierwszą niż „to coś”.
„Jedynka” się w ogóle nie zestarzała. Nieważne, że widziałem ją już ze sto razy. Zawsze śmieję się jak… głupi. Tak, nawet z tych słynnych pierdów. To tak jak z „Kevinem” – znaczy się, nie że pierdy tylko, że oglądasz sto tysięcy razy, ale dalej świetnie się bawisz.
Kontynuacja? Bardziej irytuje niż śmieszy.
2. Zabrakło pomysłu.
Wiem, że od tego rodzaju filmów nie powinno się wymagać zbyt wiele. Zwłaszcza, że jedynka też była, no nie ma co ukrywać, pozbawiona sensu. Mimo wszystko jakieś „minimum” powinno być zachowane. Tutaj, fabuła jest tak debilna, że aż szkoda cokolwiek opisywać. A to co się dzieje na ekranie to już jakaś masakracja… Film ma widza za debila… Film ma widza, za równego sobie i myśli, że tytuł dotyczy „produkcji” jak i widzów”. Głupi (film), i głupszy bardziej (widz). Dzięki!
3. Ja naprawdę chciałem zobaczyć ten film.
A Żona mnie ostrzegała. Mówiła, chodź zobaczmy coś innego, bo znając życie będzie słabe… ale ja, cóż… uparty „baran”, postawiłem na swoim… No i teraz mam. Bo to taka maszkara, że aż psuje mi „jedynkę”. Naprawdę dawno film mnie tak nie irytował. O dziwo nie jest to najgorszy obraz jaki w życiu widziałem. Gorsze od tego było chociażby: „Złodziej tożsamości”, „Movie 43” czy „Adwokat”. Nie, nie wypisałem tutaj polskich produkcji typu „Gulczas a jak myślisz” i „Yyyrek”, bo trudno „te potworki” nazwać filmem.
4. To taka nieudana „kalka” z jedynki.
Wszystko to już było 20 lat temu, tylko że lepiej, śmieszniej i nawet powiedziałbym bardziej przemyślanie. Serio.
Z dwójką jest tak jakby wziąć oryginalny rysunek, ołówek i kalkę… tylko że przy tym zawiązać sobie oczy, zgasić światło i próbować „odrysowywać” z oryginału, lewą ręką (zakładając, że jest się praworęcznym).
Dam Wam przykład. Po lewej jak widzę część pierwszą, po prawej, jak widzę film z 2014.
5. Zaśmiałem się z dwa razy.
Pozostałe 141 razy byłem zażenowany. Tak naprawdę nie wiem czy 141 razy…., ale byłem zażenowany.
Tyle! Dejcie mnie już z tym filmem spokój.
19