[fb_button]
Gdy w zeszłym tygodniu, wraz z Żoną, udaliśmy się do kina na „Dar”, nie liczyłem na nic „wielkiego”. Po końcowych napisach, wyszedłem z sali usyatasy, usytasy, noo… usatysfakcjonowany.
Przyznam Wam się do czegoś. Chciałem zobaczyć ten film ze względu na… plakat. Badum tsss. Serio, jakoś zrobił na mnie wrażenie.
Aha, pamiętacie jak pisaliśmy, o tym, by nie czytać opisów do filmów? Tak, nie? Nieistotne. Za żadne skarby nie czytajcie opisu filmu „Dar” na Filmwebie.
OK. No to zabierzmy się za rozpakowanie prezenciku.
Simom i Robyn przeprowadzają się do nowego domu. Żyją sobie szczęśliwie, aż tu nagle dom zostaje „nawiedzony” przez złe duchy niejakiego Gordo. Ale jak to nawiedzony? Po kolei.
Gdy małżeństwo robi zakupy w sklepie, do Simona zagaduje jakiś koleś. Okazuje się nim być wspomniany wyżej Gordo. Kim jest Gordo? Kolegą z klasy Simona. Panowie rozmawiają, wspominają stare czasy, w końcu wymieniają się numerami. Cała rozmowa była dosyć sztuczna i taka wiecie, hmm „na siłę”. Ale pomyślcie sami… Nie widzicie kogoś przez wiele lat, nagle ten „ktoś” to jakiś tam Wasz kolega z klasy i zagaduje. Coś tam pogadacie, a później cóż, pod byle pretekstem chcecie już iść… No bo ileż można? Tak też było z Simonem, który mówi żonie, że muszą gdzieś tam jechać, by coś kupić.
No i nie pamiętam czy minął dzień, dwa, czy było to już tuż po zakupach – mniejsza… ale przed wejściem do domu na naszych bohaterów czeka ładnie zapakowany prezencik. Otwierają go, a tam… „syf, kiła i mogiła” i umierają… poniosło mnie… a tam jakieś wino czy coś. Oczywiście od… Gordo.
– Miło z jego strony
– A no.
– Ale czekaj, skąd on ma nasz adres?
No skądś se załatwił. Trudno, trzeba się będzie spotkać ponownie… widocznie jakoś zależało mu na spotkaniu, albo kolegów szuka. Od tej pory Gordo postanawia „nawiedzać” małżeństwo. Wiecie, a to był przypadkiem w okolicy, a to coś tam przyszedł naprawić. Nawet zostawia kolejne prezenciki, liściki… taki tam „przyjaciel rodziny”. Tylko, że to nie do końca podoba się Simonowi. Zwłaszcza, że Gordo przychodzi nawet wtedy, gdy Simon jest w pracy. Mówiąc wprost facet irytuje Simona bardziej niż Świadkowie Jehowy pukający do drzwi w sobotni poranek, gdy chcesz się wyspać.
Aby jakoś złagodzić sytuację, Gordo zaprasza małżeństwo do siebie. I mniej więcej od tego momentu zaczynają się dziać rzeczy mniej lub bardziej spodziewane. Przeważnie „mniej”.
Film bawi się (z) widzami. Bo wie na ile może sobie pozwolić.
Gdy wydaje Ci się, że już coś wiesz, to tak naprawdę obraz wyśmiewa Twoje przemyślenia i tłumaczy wszystko jeszcze prostszym wyjaśnieniem. Z kolei, gdy myślisz, że „to jest przecież zbyt oczywiste” aby mogło się wydarzyć, to tak właśnie się dzieje. Taka zabawa w kotka i myszkę. Z tą różnicą, że kot jest jeden, a myszy wiele.
Ale „Kot” doskonale wie o czym myszy myślą.
Powiem więcej. Nie byłem w stanie odgadnąć czy dana sytuacja miała miejsce ze względu na wydarzenia, do których doszło „przed chwilą”, czy może dlatego, że było to z góry zaplanowane działanie. Brzmi skomplikowanie? Możliwe, ale tylko z pozoru. Bo tak naprawdę fabuła jest banalna i czerpie z banalnych rozwiązań. Ale to się sprawdza. Zwłaszcza, że bohaterowie są przekonujący.
„Dar” nie jest filmem, który będzie wspominany przez lata, ale co z tego? Ogląda się go po prostu dobrze. Sprawdźcie, a nie pożałujecie.
Na koniec dodam jeszcze, że bardzo spodobała mi się muzyka. Ej, serio, wiem, że to tak banalnie brzmi, ale na bank zwrócicie na nią uwagę.
Tyle ode mnie. Dajcie znać czy już widzieliście i podzielcie się Waszymi wrażeniami.
Komentarze są Wasze.
[fb_button]